sobota, 5 marca 2016

Zamykam :c

Niestety....leżę w szpitalu już od kilku tygodni i nie mogę zajmować się blogiem. Być może jeszcze do niego wrócę, jeśli będę miała możliwość, ale na pewno nie nastąpi to w najbliższym czasie.
Przepraszam, że dopiero teraz piszę tą wiadomość, ale nie za bardzo miałam dostęp do jakichkolwiek sprzętów (telefon, komputer).

niedziela, 21 lutego 2016

Od Blayvy - C.D Finnick'a

Jedyne czego udało mi się chłopaka nauczyć, to nie tonąć. A tam na prawdę to jak utrzymać na wodzie na rówowagę. Jak nie chciał się nauczyć pływac, ale jakby się bał, albo chciał, a nie mógł.... Sama nie wiem jak określić to. Dosyć szybko sobie dał z tym spokój. Szkoda, ale nie mam w zwyczaju narzucania się komuś. O nie.
Wyszłam na brzeg, po czym wycisnęłam ubranie, tak samo jak chłopak. Uwaznie go słuchałam. Zazdrości mi? Nie ma czego. Na prawdę. Po jego krótkiej informacji, siedziałam cicho, gdyż zbytnio nie wiedziałam co powiedzieć. Ja swojej bogini nie znałam, albo przynajmniej jej nie pamiętam. Obudziłam się od razu jako karta i to nawet z tą wiedzą. Nikogo przy mnie nie było i nikogo nie spotkałam.
Pokiwałam twierdząco głową, bez słowa. Nie poszłam w slady chłopaka i nie wstałam. Zamiast tego moją uwagę ponownie przykuły małe świecąco owady, która krążyły wokół mojej głowy, aż dostałam oczopląsu. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na chłopaka, którzy także był wpatrzony w nie.
- Mylisz się - odezwałam się w końcu po długiej ciszy. Nie zrozumiał mnie i się mu nie dziwie. Popatrzył tylko na mnie pytającym wzrokiem, a po kilku sekundach stykania się wzrokiem, skierowałam swoje spojrzenie na świetlika, która usiadł na moim kolanie. - Nie ma czego zazdrościć. Najlepiej jest wszystko pamiętać, ale jednak tego nie przeżywać jak ja. Sam zgadłeś, że bylam skrzywdzona w przeszłości. Dobrze to pamiętać, jednak chciałabym tego tak nie przeżywać. Przez to nie potrafię przebywać z ludźmi i w sumie to się ich boje... Gdybym wtedy nie zaryzykowała, nie wiedziałambym co to są świeliki - skończyłam. To była prawda. Wszystko pamiętam i strasznie to przeżywam. Gdybym jednak tego nie pamiętała, nie wiedziałabym do czego ludzie są zdolni, nie uważałabym na siebie. Gdybym jednak pamiętała to wszystko, ale jednak tego nie przeżywała, uważałabym na siebie, ale jednak byłabym moze bardziej rozmowna, nie bałabym się ludzi. A tak? Nie jestem pewna co do przebywania wśród nich. Gdy pierwszy raz spotkałam chłopaka, od razu wydał mi się inny. On był pierwszym człowiekiem, a raczej istotą, przy której zaryzykowałam. Ale czy dobrze zrobilam czy źle, to się później okażę.
Wstałam i się otrzepałam, gdyż trochę pasku się do mnie przykeliło, gdyż byłam jeszcze mokra.
- Chociaż w sumie gdyby była możliwość, chciałabym nie mieć żadnych wspomnieć, bo nie pamiętam żadnego miłego - odparłam.
W tej chwili zaczęłam się dziwić samej sobie. Co się tak rozgadałam? Co mi jest? Chyba jednak potrafię być gadatliwa... Chyba... Nie podoba mi się to. Jeśli będę się coraz bardziej przed nim otwierać, mogę powiedzieć coż, czego bym nie chciała, co nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego. Muszę uważać. I to bardzo. Nadal nie ufam chłopakowi. Nie wiadomo jakie ma intencje, co sobie myśli. Może należy do tych osób, które udają miłych, niepewnych siebie, chcą poznać człowieka, swoją ofiarę, po czym bez serca mordują? Wszystko jest możliwe. Skąd mogę mieć pewność, ze jednak nic mi nie chce zrobić? Miałam styczność na prawdę z wieloma ludźmi i żaden sie nie okazał być dobrym człowiekiem.
Nie chciałam więcej już droczyć tego tematu, nie miałam ochoty. Nie obchodziło mnie, co w tej chwili sobie myślał, czy też co chciał powiedzieć. Odwróciłam się do niego plecami, po czym spojrzałam w niebo. Było całkowicie rozgwiżdżone, więc widok był przecudowny.
- Będę wracać do siebie - odparłam, jednak gdy tylko chciałam ruszyć w swoją stronę, wszystkie świetliki nagle zgasły, zniknęły. Zaniepokoiłam się. Odwróciłam się i spojrzałam w miejsce, gdzie powinien stać chłopak. Stał. Na szczęście. Już myślałam, że to on coś chce zrobić... - Co się dzieje? - instynktownie użłam mocy zamiany w cień. Dokłądnie w tej chwili przez moje ciało przeleciała strzała. Gdyby nie to, że jako cień wszystko przeze mnie przenika, mój brzuch by został zraniony na wylot strzałą, która teraz była wbita w drzewo. Spojrzałam szybko w tamta stronę, jednak niczego nie zauważyłam. Szybko spojrzałam na chłopaka, a on na mnie. Odruchowo oboje rzuciliśmy w bieg, a za nami od razu ruszyły kolejne strzały. Chłopak biegł obok mnie, jednak bardzo szybko go wyprzedziłam. Czyli jestem od niego szybka... Po chwili przemieniłam się w wilka i zwolniłam. Nie widziałam chłopaka. Stanęłam i się rozejrzałam. Zaczełąm zawracać i dopiero po parunastu metrach zobaczyłam jak leży na ziemi. Strzałe miał wbitą w udo. Zmieniłam się w cień, aby nie dostać strzała, po czym podbiegłam do niego. Był przytomny.


<Finnick? Jak dalej rozwinie się akcja?>

Od Chikako - C.D Midorito

Chodząc sobie tak jak zawsze bez jakiego kolwiek celu. Zdecydowałam się pochodzić dzisiaj po lesie. Słońce już dawno zaszło, a dla mnie dzisiejsza noc była jakaś inna. Zupełnie jakby miało się dzisiaj wydarzyć. Chodząc sobie i nucąc sobie pod nosem, ktoś upadł na ziemię przede mną.
- Odejdź - powiedział cicho trochę przestraszony chłopiec. - Nie rób mi krzywdy. Już wolę cierpieć u bogów niż zostać zabity. - sama nie wiedziałam o co chodzi, jednak wiedziałam, że bardzo się boi. Gdy wymówił te słowa jego głos jakby się trochę trząsł, a po jego wyrazie twarzy mogłam odkryć, że coś musiało mu się przytrafić.
- Spokojnie nic ci nie zrobię - powiedziałam, powoli schylając się. Zobaczyłam, że zranił się w policzek, a jego kostka nie wyglądała za dobrze.- Chodźmy lepiej do mnie - powiedziałam lekko uśmiechając się, a chłopak nic nie zrobił, po chwili chłopak całkowicie opadł z sił, mdlejąc. Zrobiło mi się go szkoda, wiec wzięłam go do swojej jaskini. Chłopak był bardzo lekki, więc dojście do jaskini zabrało mi mniej czasu. Położyłam delikatnie chłopaka na kocach i rozpaliłam ognisko. Jego rany opatrzyłam, okładając je lekarskimi ziołami i bandażując je. Przez resztę noc czuwałam nad chłopakiem. Wraz ze wschodem słońca i wpadającymi do jaskini promieniami słonecznymi, chłopiec otworzył oczy.
- Odpoczywaj jeszcze - powiedziałam, jak tylko chłopiec próbował wstać. Ciemno zielone włosy, roztargane na wszystkie strony ułożyły się na poduszce, a piękne rubinowe oczy patrzały się na mnie.
- Kim jesteś? I co ja tu robię? - spytał po chwili chłopiec.
- Ja jestem Chikako, a co do tego co tutaj robisz, to ci wszystko opowiem, ale na sam początek napij się herbaty - uśmiechnęłam się lekko, a chłopiec zrobił to co mu powiedziałam. - Wracając do tematu co tutaj robisz. Spotkałam ciebie wczorajszej nocy w lesie, gdzie zemdlałeś więc postanowiłam ciebie zabrać do siebie. Dlatego powinieneś odpoczywać jeszcze. Twoje rany muszą się wyleczyć - uśmiechnęłam się lekko. Było mi żal chłopca, bo wiedziałam, że jego delikatna skóra nie powinna zostać uszkodzona, a on sam nie powinien tego przeżyć. - Jak masz na imię? - spytałam po chwili.


 <Midorito?>

Od Chikako - C.D Han Yury

Chciałam wracać do swojej jaskini i odłożyć poszukiwania liska na jutrzejszy dzień. Wtem dziewczyna chwyciła mnie za rękę i zaciągnęła gdzieś. Leśna dziewczyna przyciągnęła mnie, aż do swojego domu. Mogłam domyślić się, że nie przebywa w nim za często ze względu na małe uszkodzenia. Nie przeszkadzało mi to, bo sama nie miałam jakoś lepiej. Wreszcie mieszkałam w pobliskiej jaskini u skraju gór. Brązowo włosa dziewczyna oznajmiła mi, że pomoże mi później poszukać liska.
- Wiesz ładnie się tutaj zadomowiłaś - powiedziałam, siadając na podłodze. Wolałam usiąść jak zawsze na podłodze niż na krześle.
- Dziękuję, jednak wątpię aby było tu ładnie - odpowiedziała.
- Na pewno lepiej niż u mnie - zaprzeczyłam i lekko uśmiechnęłam się. Nie wiedziałam zbytnio jak rozmawiać z dziewczyną. Nawet jej nie znałam, a ona zaprosiła mnie już do swojego domu.
- Wybacz, ale nie mam czym ciebie poczęstować - schyliła wzrok w dół, ale mi to nie przeszkadzało.
- Nic nie szkodzi. Masz może jakieś kubki i coś w czym można by było zagrzać wodę? - spytałam, chciałam zrobić herbaty. Miałam trochę w swojej sakiewce herbaty. Dziewczyna wstała i poszła gdzieś.
- Proszę - podeszła do mnie i wręczyła mi dwa kubki i mały garnuszek.
- Dziękuję - wzięłam kubki, po czym zeszłam na dół i rozpaliłam w kominku ogień. Zagotowałam w garnuszku wodę, a do kubków wsypałam nasiona kwiatów z których miała być herbata. Po dwudziestu minutach, miałam wszystko już gotowe. Wzięłam garnuszek i kubki na górę. Postawiłam przed dziewczyną jeden z kubków i wlałam do niego wody, a następnie sobie.
- Proszę napij się herbaty. Dzisiejsza noc jest chłodniejsza, a ta herbata ciebie trochę rozgrzeję - wręczyłam dziewczynie kubeczek, a ona zaczęła przyglądać się temu. - I jak ci smakuje? - spytałam, gdy tylko wzięła pierwszego łyka. Byłam bardzo ciekawa jak jej smakuje. Czy w ogóle jej smakuje.



<Han Yury?>

sobota, 20 lutego 2016

Od Midorito

Stoczyłem się z czterostopniowych schodów, po czym wylądowałem na chłodnym chodniku. Plecy mnie strasznie bolały po tylu ciosach zadanych biczem. Podnosząc się spojrzałem na stojącego przed wejściem do świątyni boga, który wrzasnął:
- I nie wracaj tu więcej, a tym bardziej nie pokazuj mi się na oczy!
Wstałem i powoli ruszyłem gdzieś przed siebie. Po chwili usłyszałem jeszcze za sobą krzyk:
- Szybciej!
Zacząłem biec. Bałem się ostatni raz spojrzeć na twarz boga. Zwinnie wymijałem ludzi idących właśnie do świątyni, zapewne pomodlić się lub coś w tym stylu. W ogóle nie zwalniałem, wręcz przeciwnie, starałem się w jak najkrótszym czasie znaleźć się jak najdalej od świątyni. Będąc gdzieś w lesie potknąłem się o wystający z ziemi korzeń. Droga była pochyła, dlatego po upadku potoczyłem się, przy czym trochę się poobijałem. Po chwili zatrzymało mnie drzewo. Uderzyłem plecami o pień, przez co jeszcze bardziej mnie bolały. Wstałem i rozejrzałem się po lesie. Muszę znaleźć jakieś schronienie na noc, pomyślałem. Zresztą i tak już było ciemno. Na dodatek zgubiłem się. Nagle usłyszałem jakiś dziwny dźwięk. Wystraszyłem się i pobiegłem przed siebie. Ponownie go usłyszałem, dlatego skręciłem w prawo. Schowałem się w krzakach. Znowu ten dźwięk. Zaraz... gdzieś go już słyszałem. Wiedząc już, co to jest, spuściłem głowę. To tylko sowa. Ale byłem głupi. Zacząłem wygrzebywać się z krzaków. W pewnej chwili natknąłem się na ostrą gałązkę, przez co lekko sobie rozciąłem prawy policzek. Gdy już byłem poza nimi, ujrzałem kogoś stojącego przede mną. Szybko z powrotem schowałem się w krzakach.
- Odejdź - powiedziałem cicho trzęsąc się ze strachu. - Nie rób mi krzywdy. Już wolę cierpieć u bogów niż zostać zabity.


 ( Ktoś? )

czwartek, 18 lutego 2016

Od Han Yury - C.D Chikako

Przeniosłam wzrok z dziewczyny na norkę i zaczęłam zastanawiać się, o któregoż lisa jej może chodzić. W lesie było sporo tych zwierząt, a ja nie wiedziałam, gdzie każdy dokładnie mieszka. Po chwili zastanawiania się, zaczęłam się domyślać, co też mogło się stać z przyjacielem jasnowłosej.
-Twój przyjaciel chyba znalazł własny dom- wyjaśniłam- W tej norce mieszka lisica ze swoimi młodymi. Część z nich już się wyniosła i wygląda na to, że i twój lis postanowił zacząć samodzielne życie.
-Wiesz gdzie teraz mieszka?- zapytała dziewczyna.
Pokiwałam przecząco głową, na co jasnowłosa westchnęła i wstała. Również się podniosłam. Nieznajoma uśmiechnęła się delikatnie, po czym ruszyła w tą samą stronę, którą tu przyszła. Na jej miejscu, zaczęłabym raczej szukać tego lisa, bo w końcu noc jest jeszcze młoda. Ruszyłam szybko za nią, po czym złapałam ją za rękę.
-Chodź!- powiedziałam z uśmiechem i pociągnęłam dziewczynę za sobą.
Najpierw chciałam ją zaprowadzić do siebie. Oczywiście nie do jednej z nor, ale do normalnego, ludzkiego domu. Podejrzewałam, że w przeszłości jakieś bogate małżeństwo, bo na to wskazywały portrety, zechciało mieć spokój od miejskiego zgiełku i wybudowało sobie domek, zapewne wtedy, na skraju lasu. Od tamtego czasu urosło w koło sporo drzew. Niewielka chatka obecnie znajdowała się mniej więcej we wschodniej części lasu. Mimo upływu lat, nadal bardzo dobrze się trzymała. Wprawdzie sprzęty były stare i w większości zakurzone, a dach w jednej części domu został zniszczony, ale dało się to znieść. I tak nie przebywałam tam zbyt często. Najpiękniejszym miejscem w domu był strych, na którym znajdują się doniczki z wieloma różnymi kwiatami. Dzięki zniszczonemu dachowi nie trzeba było ich podlewać, a i miały odpowiednią ilość światła słonecznego. Po dotarciu na miejsce to właśnie na strych zaprowadziłam jasnowłosą.
-Później pomogę ci znaleźć twojego przyjaciela- powiedziałam, siadając na krześle.
W górnej części domu znajdowały się również krzesła i jedna sztaluga, na której ktoś rozpoczął już swoją pracę. Akurat ona była ukryta pod dachem, więc rozpoczętemu obrazowi nie zaszkodziła woda.

<Chikako?>

środa, 17 lutego 2016

Żmija



LOGIN: KuroKami
ADRES E-MAIL: kuroo.neko3003@gmail.com
AUTOR ZDJĘCIA: nieznany, grafika Google
GŁOS: Nightcore - Steppin' out
♦♦♦
NAZWA KARTY: Veleno (jad)
 ZWIERZĘ:żmija
ŚWIĘTA BROŃ: Ō-dachi
WŁAŚCICIEL:
MOCE:
  •  po zranieniu (poprzez ugryzienie bądź pod postacią świętej broni) do organizmu przeciwnika dostaje się trujący jad, który zabija go w ciągu do 24 godzin. Najlepszym antidotum jest krew Midorito.
  • tworzenie ostrzy, które od razu po pojawieniu się lecą w wybrany kierunek. Zawierają tę samą truciznę, co przy pierwszej mocy.
♦♦♦
IMIĘ:Midorito
WIEK: 11 lat
PŁEĆ: Mężczyzna
WZROST: 147cm
ORIENTACJA: Heteroseksualizm
♦♦♦
APARYCJA:Midorito jest chłopcem niskiego wzrostu, jak na swój wiek. Waży ok. 30 kg. To taka mała, nieumięśniona chudzina, dobra jedynie w uciekaniu. Na czoło opadają ciemnozielone włosy. Układają się one, jak chcą, jednak nie przeszkadza to Mido. Jego duże oczęta są rubinowe i takie niewinne. Gdy się jednak wystraszy bądź zezłości, źrenice zwężają się do pionowej kreski. Cerę ma jasną, skóra jest gładka, lecz delikatna oraz podatna na rany i zadrapania. Jeśli chłopiec się uśmiechnie, to niezwykle uroczo wygląda. Kły Midorito są trochę dłuższe od pozostałych zębów i ostre. Nieodłącznym elementem jego ubioru są... gogle (o ile można to tak nazwać). Midorito prawie w ogóle ich nie ściąga. Reszta to jakieś zwykłe ciuchy, w których go codziennie spotkasz.
OSOBOWOŚĆ:acznijmy od pierwszego spotkania, podczas którego chłopiec jest małomówny i trochę nieśmiały. Przy początkach znajomości wydaje się obojętny na wszystko. Często bez zastanowienia na coś się zgodzi, jednak w ponury sposób. Nie łatwo jest wyciągnąć od niego jakichkolwiek informacji, jak już coś powie, to cicho i mało. Dzieje się tak, ponieważ Midori-chan nie ufa nikomu. Przez to jego zachowanie niektórzy z niewiadomych przyczyn zaczynają się nad nim użalać, czego chłopiec nie znosi. Charakterystyczną cechą tego młodego człowieka jest jego styl akcentowania litery ,,s''. Przy wymowie troszkę przedłuża ową spółgłoskę. Po dłuższym spędzaniu czasu z daną osobą i poznaniu jej Midorito zaczyna się rozkręcać, ale nie na lepsze, tylko ciut gorsze. Prócz tego, że chłopiec zyskuje pewność siebie, z cichego i obojętnego dziecka zamienia się w, jak to niektórzy mówią, rozwydrzonego bachora. Lubi wtedy denerwować innych i dogadywać im. Niezbyt słucha się starszych, robi co i kiedy chce. Zdarza mu się kłamać. Wszystko zazwyczaj zwala na innych, byle nie na siebie. Może nie marudzi, że chce to i tamto, ale tak czy siak długo z nim nie wytrzyma się. Chyba, że jakoś się go przekona i nauczy dyscypliny. Jeśli chodzi o tą naukę, to powodzenia!
CIEKAWOSTKI: 
  • ma uczulenie na wiśnię,
  • może dużo jeść, a i tak nie tyje, 
  • boi się szpilek, igieł itp.,
  • nie trawi porzeczek, 
  • zawsze do imion dodaje końcówkę ,,-ssu", nie oznacza to nic, tak po prostu mówi,
  • jest odporny na wszelkie trucizny.
♦♦♦
ATRYBUTY:  
  • ZWINNOŚĆ -70
  • SZYBKOŚĆ –50
  • WYTRZYMAŁOŚĆ -15
  • MOC MAGICZNA - 50 
  • SIŁA –15